niedziela, 12 sierpnia 2012

Różowe okulary kontra różowe kalosze





Lato nie rozpieszcza, Polakom jak wiadomo brakuje słońca, a endorfiny są deficytowe i w cenie. Jest sierpień i pada deszcz. Nie powiem, ciepło, ale słońce gdzieś w innych krajach. Trzeba sobie radzić. Można zaczynać dzień od gorącej czekolady. Można wciąć urlop i przeczekać pod kocem. Można pomarzyć, ponarzekać jeśli komuś potem lżej, poćwiczyć pajacyki i przysiady. Można też wyciągnąć z szafy deszczową wersję różowych okularów, czyli różowe kalosze i parasolkę. Oczywiście nie ubieramy się do tego zbyt ciepło, bo w końcu jest lato. Na przykład zakładamy bardzo, bardzo letnią wersję przeciwdeszczowego płaszcza, czyli jedwabno-filcowe coś (tu ogłaszam konkurs na nazwę nowego typu odzieży, który jest skutkiem artystycznego ręcznego eksperymentu).  Jeśli odczuwamy nadmiar różu na sobie, możemy zachować trochę czarnych myśli na temat pogody przewidywanej na najbliższy weekend. Do wydania jesiennego, które niedługo może się przydać, polecam długie rękawiczki (ale bez palców, w końcu to jeszcze nie zima) i rajstopy w zabawny wzorek. Jeśli to wszystko nam nie poprawi humoru w 100 procentach, to, uwierzcie mi, poprawi każdemu kogo miniecie na ulicy :)



Kalosze - TK Maxx, 29 zł

Sukienka - Top Secret, sprzed kilku sezonów

Parasolka - Rossman, 12 zł

Płaszczykopodobnecoś - Ruanna, jedyny bezcenny egzemplarz z jedwabiu i filcu

2 komentarze:

  1. zawsze mnie śmieszyły takie krótkie kalosze... przecież w nich nie można skakać po kałużach, bo się do środka nachlapie, a skoro nie można skakać po kałużach, to kalosze nie spełniają swojej podstawowej funkcji!!! :P

    OdpowiedzUsuń